Największe wiszące ogrody świata
Górne partie lasu tropikalnego są jego najbardziej interesującą częścią. Rozległe, osłonecznione korony drzew to miejsce zamieszkane przez wiele stworzeń, które nigdy nie schodzą na ziemię. Spędzają tutaj cale swoje życie, wędrując wśród posplatanych gałęzi, korzystając z bogactwa liści i owoców.
Korony są najliczniej zasiedlonym piętrem lasu; jednocześnie przyprawiają one przyrodnika o głęboką frustrację. Zazwyczaj stoi on na ziemi, pomiędzy pniami, słysząc dochodzące z góry głosy setek zwierząt. Spadają na niego nasiona, kwiaty i na wpół zjedzone owoce, świadectwo aktywności setek stworzeń, których on nie może dostrzec. Raz zdołałem dotrzeć do wierzchołka tropikalnego lasu. Zdarzyło się to w zachodniej Afryce, gdzie obozowałem na stokach góry Nda Ali. Pewnego dnia, wędrując przez las, znalazłem się na krawędzi wielkiego urwiska. Jego porośnięta pnączami ściana opadała około 50 m w dół. Stojąc na ziemi mogłem oglądać znajdujące się nieco niżej korony drzew rosnących u podnóża urwiska. Miało ono długość około kilometra, dysponowałem więc naturalnym tarasem, z którego obserwowałem życie w koronach drzew, leżąc ukryty w niskiej roślinności. Ponad tydzień spędziłem na urwisku, patrząc na wspaniały spektakl rozgrywający się przed moimi oczami. Niezwykła była liczba gatunków ptaków: od maleńkich tęczowo błyszczących nektarników, zawisających na moment nad kwiatami, by napić się nektaru, do stad wielkich dzioborożców z monstrualnymi, żółtymi dziobami, hałaśliwie przelatujących z drzewa na drzewo. Oglądałem niezwykłą paradę stworzeń od świtu aż do zmierzchu. Po gałęziach przemykały stada małp, a za nimi podążały gromady ptaków, chwytające wypłoszone przez małpy owady. Ganiały wiewiórki, a jaszczurki wygrzewały się w słońcu leżąc na oświetlonych konarach.
Pewnego dnia o świcie, poszedłem obejrzeć duże drzewo, które właśnie zaowocowało. Cała korona pełna była zjadających owoce wiewiórek oraz małych ptaków, które łowiły ciągnące do świeżych owoców owady. Wiewiórki, jak wszystkie zwierzęta koron drzew, odgryzały kawałek owocu, porzucały go i chwytały następny. Owoc spadał w dół do ciemnego dna lasu, skąd dochodziły odgłosy świń rzecznych, pożerających odpadki z wiewiórczego stołu. Nagle głośne trzaski oznajmiły nadejście stada małp. Wiewiórki (najwyraźniej także znające pochodzenie tego hałasu) natychmiast zniknęły. Poprzedzając małpy, niezgrabnie nadleciało stado dzioborożców. Obsiadły bezładnie gałęzie i zaczęły zjadać owoce. Po nich pojawiły się małpy. Były to moje ulubione zielonoszare małpy, z twarzą okoloną białymi włosami; wyglądały jak trafione kulą śnieżną. Tych zręcznych stworzeń, o nieprzyjemnym, irytującym glosie, podobnym do ptasiego krzyku, było około trzydziestu, razem z młodymi. Podczas gdy dorosłe małpy spokojnie siedziały objadając się owocami, małe małpki, jak wszystkie zwierzęce dzieci, wykłócały się, goniły i przeszkadzały rodzicom. Obserwowałem jedno młode, jak pełzło wzdłuż gałęzi, próbując dotrzeć do wielkiego grona owoców. Małpka już miała sięgnąć po pokarm, gdy nagle, tuż przed nią, z łopotem skrzydeł ciężko wylądował dzioborożec. Raptowne pojawienie pięć razy od niej większego ptaszyska, z ogromnym, przerażającym dziobem, tak wystraszyło małpkę, że uciekając w panice spadła z konara. Na szczęście zatrzymała się bezpiecznie w plątaninie pnączy pięć metrów niżej.
Fascynujące było obserwowanie korowodu zwierząt, z których jedne odżywiały się w grupach, a inne wzajemnie siebie unikały. Odkryłem także, że przez gęstwę gałęzi i liści prowadziły utarte szlaki, tak dobrze znane mieszkańcom koron, jak ulice w mieście jego mieszkańcom. Miałem wielkie szczęście znajdując urwisko w tropikalnym lesie, gdyż pozwoliło mi to na poznanie życia w koronach drzew, co w inny sposób byłoby nieosiągalne.
W strefach umiarkowanych dominującym składnikiem fauny zasiedlającej korony drzew są ptaki, poza nimi żyje tam niewiele innych zwierząt. W lasach tropikalnych ptaki muszą dzielić swój podniebny świat z gromadami ssaków, płazów i gadów, jakie oglądałem z wysokiego urwiska na górze Nda Ali. Na Borneo sklepienie lasu zamieszkują nosacze sundajskie, małpy o niezwykle długich, zwisających nosach, a także latające żaby, szybujące między drzewami na błonach rozpiętych między palcami. W lasach środkowej Afryki żyją — obok kameleonów i węży — wielkie wiewiórki i grupy czarno-białych małp gerez białobrodych. W lasach Amazonii ptaki dzielą swoje siedlisko z wieloma mieszkańcami koron. Leniwce wiszą całe życie głową w dół, nigdy nie schodząc na ziemię. W ich futrze znajdują schronienie glony, zapewniając im lepsze maskowanie. Są tu stada niewielkich pręgowców i saimiri wiewiórczych, wiszących na ogonach czepiaków oraz największych śpiewaków dżungli — wyjców.
Po raz pierwszy usłyszałem chór wyjców, gdy obozowałem na brzegu rzeki w Gujanie. Okazało się, że zawiesiłem hamak pod legowiskiem wyjców rudych. O piątej rano, kiedy zaczynało świtać, grupa około 25 zwierząt zaczęła obwieszczać światu, że tu jest ich terytorium. Siedziały tuż nade mną, a siła i wibracje ich głosów niemal wyrzuciły mnie z hamaka. Muszę przyznać, że małpy wyglądały pięknie. Ich złoto-miedziane futra lśniły pomiędzy żywozielonymi liśćmi i różowymi kwiatami. Wyjce wydymały gardziele do rozmiarów grejpfruta i śpiewały swoją chóralną pieśń.
Rozmaitość gatunków ptaków w tropikach jest zadziwiająca. Pokrzewkowate i łuszczaki, żyjące w lasach stref umiarkowanych, mają swoje odpowiedniki w lasach tropikalnych. Obok nich żyją nie spotykane w innych skupiskach leśnych owocożerne i żywiące się nasionami kolorowe papugi oraz wiele błyszczących tęczowo kolibrów, żywiących się nektarem kwiatowym.
Niektóre tropikalne ptaki porzucają korony drzew i migrują w czasie pory suchej. Nie są to jednak typowe wędrówki wzdłuż południków, gdyż ptaki przenoszą się w jakiekolwiek miejsce, gdzie znajdą lepsze źródła pokarmu i wody. Na Madagaskarze żyje kilka gatunków ptaków, które w porze suchej lecą na zachód — do Afryki. Inne ptaki, pokonują niewiarygodny dystans 3200 km, przelatując z Tajlandii na Borneo. Podczas całej wędrówki nie opuszczają tropikalnej strefy klimatycznej.